„Dziewięć razy przeżyłem narkotykową zapaść…” - tak rozpoczął swoja opowieść nasz Gość – pan Andrzej Sowa, pseudonim ‘’Kogut’’. W ramach Wojewódzkiego Programu Edukacyjno – Profilaktycznego ‘’Antynikotynowy’’ były narkoman, mający za sobą kilka wyroków podzielił się swoją historią z młodzieżą OSiW w Oleśnie oraz ZSZ im. Józefa Lompy w Oleśnie. Kiedyś był na dnie, totalnie degradowany przez narkotyki, a już w wieku 14 lat zaczął palić marihuanę. Miał wrażenie osoby cenionej w środowisku. W wieku 18 lat ojciec wyrzucił go z domu, dał mu ultimatum: nauka albo praca.

W wieku 22 lat potrafił wypalić 50 sztuk papierosów dziennie. Jak sam przyznaje, zaczęło się od złych wzorców, a następnie chęci zaimponowania innym. Był członkiem zespołu Maria Nefeli, z którym wygrał festiwal w Jarocinie i zyskał szacunek punkowej sceny muzycznej, by jednak po zaledwie kilku latach na własne życzenie wszystko stracić. Narkotyki okazały się ważniejsze i silniejsze. W ostatniej fazie uzależnienia codziennie brał narkotyki w ilościach kilkukrotnie przewyższających dawkę śmiertelną. Widział jak jego przyjaciele umierają kolejno z przedawkowania. Efekt końcowy był taki, że po roku bezdomności błąkając się po blokach, pustostanach i piwnicach, ważył 49 kg i wyglądał jak wrak człowieka. Na ciele pojawiły się ropowice, gdyż organizm był już tak wycieńczony, że sobie nie radził z infekcjami, gniły mu kończyny, miał wszawicę oraz zwyczajnie śmierdział. W tamtej chwili - jak opowiada - uświadomił sobie, jak bardzo jest samotny i przeraził się, że może umrzeć. Wiedział, że jeszcze jedno zażycie narkotyków może go zabić. „Pomyślałem, że mam zaledwie 26 lat, a już jestem trupem, umrę w tym pustostanie i dopiero za jakiś czas odkryją moje zwłoki. Nie miałem żadnych dokumentów, byłbym pochowany anonimowo. Mogłem grać i utrzymywać się z muzyki, którą kochałem. A tak, spadłem na samo dno’’. Był wyniszczony psychicznie i nie wierzył w żaden ratunek. Pomoc przyszła z czasem, gdy spotkał starą znajomą, która chciała pomóc mu wstać  na nogi. W trakcie spotkań brał narkotyki rzadziej, tak by owa znajoma tego nie zauważyła. W chwili największego upadku, o krok od śmierci, znajoma zabrała go na rekolekcje w Konarzewie, gdzie rozpoczął walkę z nałogiem. Postanowił pójść do spowiedzi, która trwała trzy godziny. Andrzej Sowa mówił o działaniu Boga w swoim życiu, od którego zawsze otrzymuje pomoc, a modlitwa pomaga mu w każdej sytuacji.  Wiara pomogła mu wyjść na prostą. Obecnie ma żonę, dzieci, pracę, dom, przyjaciół, a wszystko dzięki zawierzeniu swojego życia Jezusowi. 

W jego przypadku uzależnienie trwało 11 lat. Jednak jest to sprawa indywidualna, ponieważ niektórzy potrafią stoczyć się w rok. Opowiadał o swojej historii w ten sposób, że młodzieży jeżyły się włosy na głowie. Pan Andrzej uświadomił młodzież, że narkotyki donikąd nie prowadzą i jak ważne jest, aby nie dali sobie wmówić, że narkotyki są bezpieczne. ,,Wiele razy usłyszycie też, że jak spróbujesz raz to nic się nie stanie. To także jest nieprawda. Uwierzcie mi. Ja tego jestem przykładem’’ - opowiadał. Pan Andrzej opowiedział o tym, jakie są skutki zażywania narkotyków, palenia oraz spożywania alkoholu.  Jego historia natomiast świadczy o tym, że człowiek potrafi wyrwać się z alkoholizmu, narkomanii, wszelkich zniewoleń.

Dominika Gajdecka

 

collage 1

 

collage2